ROLNICTWO

SZKOLENIA

15.04.2024

Nawożenie słonecznika i soi w pigułce - konferencja rolnicza

A. Leksandra.Wieremczuk

Zapraszamy do obejrzenia II części Konferencji Rolniczej z 29 lutego 2024 r. na temat nawożenia soi i słonecznika. Podczas konferencji nasz ekspert: Iwona Janda - Malina, Menedżer Produktu Działu Nawozy, Agrosimex doradzi, jak zaplanować nawożenie słonecznika i soi by uzyskać jak najwyższy plon. Te tematy mogą Cię zainteresować: 0:36 Dlaczego symbioza roślin bobowatych z bakteriami brodawkowymi jest ważna? 2:08 Jakie warunki wpływają na symbiozę soi z bakteriami brodawkowymi? 4:34 Poznaj potrzeby pokarmowe soi 7:16 Jakie nawozy zastosować w uprawie soi? 10:42 Dlaczego w uprawie soi ważna jest miedź? 13:10 Co zrobić, jeśli soja nie wytworzyła brodawek? 15:02 Jak zaplanować nawożenie azotem w uprawie soi? 22:27 Dlaczego nie ma brodawek na korzeniach soi lub są one nieaktywne? 22:34 Czy słonecznik zaplonuje bez nawozów? 24:52 Poznaj wymagania pokarmowe słonecznika 26:48 Nawożenie słonecznika w praktyce 20:47 Poznaj strategię nawożenia słonecznika 32:38 Biostymulacja i nawożenie dolistne słonecznika 34:36 Dlaczego w uprawie słonecznika ważny jest bor?   Dowiedz się więcej o produktach wspomnianych w konferencji klikając w nazwę produktu Produkty zalecane w nawożeniu soi ASX Complex  ASX Complex Mn forte  ASX Mo Azofol  Bolero  Chelat miedzi Rhizosum N plus Produkty zalecane w nawożeniu słonecznika Alagasoil  ASX pk plus  Crop Max  ASX Potas plus  KTS Rosahumus  Nawożenie dolistne i biostymulacja słonecznika ASX Complex ASX Makro plus ASX Krzem plus ASX Tytan plus Bolero Bolero Mo Maral  Protaminal  Rhizosum N Plus   Transkrypcja Dobry wieczór państwu, nazywam się Iwona Janda-Malina i teraz opowiem państwu o trzech moim zdaniem ważnych aspektach związanych z nawożeniem soi i słonecznika. Omówimy sobie strategię działania na wypadek, gdyby się okazało, że jednak tych brodawek korzeniowych nie ma i odpowiemy sobie na pytanie, czy słonecznik ma szansę dobrze zaplonować bez lub prawie bez nawożenia. Zapraszam do oglądania. Soja to jedna z wielu roślin bobowatych uprawianych w Polsce. Gatunek ten wchodzi w ścisłą relację z bakteriami Bradyrhizobium japonicum. I dzięki temu, jeśli właśnie ten związek pomiędzy soją a Bradyrhizobium japonicum zostanie skutecznie zawarty, następuje wiązanie azotu atmosferycznego, nawet w ilości ponad 100 kilogramów na hektar. I ten właśnie oto azot jest wykorzystywany przez soję do budowy plonu, a potem wraz z resztkami pożniwnymi wraca do stanowiska użyźniając je. W Polsce uprawia się wiele gatunków roślin bobowatych i każdy z tych gatunków wchodzi w tę ścisłą relację, w ten związek z określonym, konkretnym gatunkiem bakterii. Na przykładzie fasoli ta symbioza zachodzi pomiędzy fasolą a Rhizobium phaseoli. W przypadku lucerny są to bakterie Rhizobium meliloti, a w przypadku soi jest to Bradyrhizobium japonicum. Mam świadomość, że dla wielu z państwa są to informacje elementarne, ale one muszą tutaj dzisiaj zabrzmieć, ponieważ to, czy my zaprawimy odpowiednim szczepem soję, czyli gatunkiem Bradyrhizobium japonicum, to od tego zależy, czy w ogóle mamy szansę na to, by nastąpiło wiązanie azotu atmosferycznego. Tak że jeśli ten temat już tutaj mamy omówiony i ta soja jest zaprawiona, czy jak się często popularnie mówi, zaszczepiona bakteriami odpowiednimi, czyli gatunkiem Bradyrhizobium japonicum, to należy spełnić kolejne warunki, po to, by ta współpraca między bakteriami a rośliną mogła naprawdę zaistnieć. Przede wszystkim bardzo ważne jest stanowisko. I tutaj myślę o wielu aspektach tego stanowiska. Przede wszystkim kwestie stosunków powietrzno-wodnych, które powinny być uregulowane. Kwestie odczynu gleby. Przy odczynie gleby obojętnym lub lekko zasadowym ta szansa współpracy pomiędzy bakteriami a soją jest największa i te możliwości wiązania azotu atmosferycznego również są największe. Przy odczynie lekko kwaśnym bądź kwaśnym ograniczamy bądź uniemożliwiamy zawarcie symbiozy soi z bakteriami. Między innymi wpływ ma na to toksycznie działający na roślinę i bakterię glin, który się w glebach kwaśnych uaktywnia. Bardzo ważna jest również podaż azotu mineralnego w stanowisku, dlatego że symbioza, czyli związek pomiędzy soją a bakteriami Bradyrhizobium japonicum, wymaga energii i poświęcenia od soi. Jeśli roślina uprawna ma w stanowisku, w glebie, wystarczającą bądź dużą ilość azotu mineralnego, to roślinie łatwiej jest sięgnąć po zasoby glebowe, niż wchodzić w skomplikowane relacje z bakteriami. Dlatego jeśli wysiejemy soję bądź inny gatunek roślin bobowatych na stanowisku zasobnym w azot, może się okazać, że brodawki korzeniowe się nie pojawią, a co za tym idzie, nie będzie wiązania azotu z atmosfery. I kolejnym bardzo ważnym aspektem jest odżywienie roślin makro i mikroelementami. Ja jestem specjalistą od nawożenia, tak że to są dla mnie bardzo istotne aspekty, ale tak jak już powiedziałam, ta symbioza między bakteriami a soją to skomplikowana relacja, która wymaga energii. Bakterie oczekują od roślin dużej ilości węglowodanów, by mogły żyć, by były aktywne, a produkowanie azotu przez rośliny w związku z bakterią wymaga dużej ilości fosforu, ponieważ wymaga to dużej ilości energii, a fosfor nam tej energii dostarcza. Z kolei produkcja węglowodanów tutaj jest uzależniona od tego, w jakim stopniu roślina jest odżywiona potasem. To tylko dwa aspekty związane z wpływem nawożenia na właśnie efektywność symbiozy soi z Bradyrhizobium japonicum, ale bardzo istotne. Gdybyśmy chcieli przeanalizować wielkość potrzeb pokarmowych soi pod względem makro i mikroelementów, to widzimy, że to zapotrzebowanie soi na azot jest bardzo duże, bo to jest między 70 a 80 kilogramów azotu na tonę plonu głównego z ubocznym, czyli bardzo dużo. Potasu soja potrzebuje około 34 kilogramy, ponad połowę mniej fosforu, bo to jest 16 kilogramów na hektar. Bardzo ważny jest tutaj również wapń, magnez i siarka. Kwestie nawożenia makroelementami, to myślę, że jest temat na kolejny webinar. Dzisiaj przede wszystkim chciałabym się skupić na mikroelementach. Zrobię tak dlatego, że widzę w praktyce, że to częściej te mikroelementy są traktowane bardziej po macoszemu. Do glebowo i na listnie przede wszystkim soję się odchwaszcza i to jest główny cel. Walczy się ze szkodnikami i tutaj jest często okazja do tego, by zastosować mikroelementy bądź biostymulację, a powinniśmy naprawdę zwrócić uwagę na nawożenie mikroelementowe w uprawie soi, dlatego że te potrzeby soi względem mikroelementów również są bardzo duże. Manganu na tonę plonu głównego z ubocznym potrzebujemy aż 90 gram, cynku 60 gram, boru 40 gram, miedzi 25 gram, do tego 7 gram molibdenu. Nie znalazłam rzetelnych, moim zdaniem, informacji na temat żelaza, ale to żelazo jest również bardzo istotne. Dlaczego? Dlatego że, żeby cały proces związania azotu w obrębie brodawek korzeniowych następował, to musi zostać wytworzone białko bardzo specyficzne o nazwie nitrogenaza. To to białko odpowiada za wiązanie azotu atmosferycznego i przetwarzanie go do jonów amonowych, z których korzysta soja. I to białko zbudowane jest między innymi z żelaza i z molibdenu. Tak że jeśli roślinie nie zapewnimy dostępu do tych składników odżywczych, to to białko nie zostanie stworzone i po prostu nie będzie efektywnego wiązania azotu atmosferycznego. Idąc dalej, mangan oczywiście będzie nam regulował efektywność fosforu, efektywność nawożenia azotem, ale z drugiej strony mangan również wpływa na proces zawiązywania strąków, tworzenia strąków, ma ogromny wpływ na ilość białka w nasionach. Tak że tutaj mangan również ma bardzo duży aspekt plonotwórczy. Cynk poza oczywiście rozwojem systemu korzeniowego będzie nam mocno wpływał na komunikację roślin z bakteriami brodawkowymi. Tak że są to takie specyficzne role, które cynk spełnia stricte właśnie w kontekście upraw bobowatych. Jeśli chcielibyśmy dostarczyć roślinom wszystkich mikroelementów, to najłatwiej i do tego państwa zachęcam zastosować około kilograma nawozu ASX Complex bądź nawozu ASX Complex Mangan forte. Są to naprawdę skuteczne nawozy, o których już wielokrotnie mówiliśmy. Zawierają one pełną paletę mikroelementów, czyli to jest takie typowe nawożenie mikroelementowe. Ta koncentracja mikroelementów jest wysoka. Kationy metali są w stu procentach schelatyzowane i w ASX Complex mamy ponad 140 gram mikroelementów. ASX Complex Mangan forte jest to prawie 130 gram. Jest to naprawdę wysoka koncentracja, jeśli mówimy o nawozach kompatybilnych w cieczach roboczych, bardzo stabilnych w roztworach, a właśnie takimi są te dwa, które tutaj wymieniam. Dawka to jest około kilograma na hektar. I to, co jest bardzo istotne i chcę to podkreślić w tym momencie, to to, że nawożenie mikroelementowe w soi rozpoczynamy wcześnie. Dlatego że proces zachodzenia symbiozy pomiędzy soją a bakteriami zaczyna się już na początku wegetacji soi. W momencie, gdy uprawa osiąga fazę 2-3 liści właściwych, już powinien zacząć się proces wiązania azotu atmosferycznego. W związku z tym, ta cała machina związana ze sprawnością brodawek korzeniowych, z odpowiednim ich wyposażeniem w żelazo, w molibden, wyposażeniem rośliny w cynk, w mangan, ale również w bor, w miedź i molibden, o czym za chwilę powiem w większych szczegółach, to powinno już nastąpić. Więc tutaj te zalecenia od drugiej pary liści właściwych traktujmy je na poważnie, ponieważ spóźniony zabieg mikroelementowy może już naprawdę bardzo mocno nam ograniczyć tę fabrykę azotu, która miałaby prawo wydarzyć się wcześniej na naszych polach. Bardzo ciekawa sprawa w nawozie ASX Complex mamy kobalt. Myślę, że… tak myślę, część z państwa stwierdzi, że ta ilość 0,2 gramy to gra nie warta świeczki, a to błąd, ponieważ kobalt właśnie w tych niewielkich ilościach spełnia bardzo, bardzo istotną rolę w uprawie soi. Kobalt warunkuje syntezę witaminy B12. Z kolei witamina B12 jest konieczna do tego, by w brodawkach korzeniowych znalazł się czerwony barwnik o nazwie leghemoglobina. Ten czerwony barwnik będzie warunkował efektywność wiązania azotu i aktywność brodawek korzeniowych. Tak że tutaj kobalt w nawozie ASX Complex niewielka ilość, ale naprawdę przynosi duże efekty. Warto na to zwrócić uwagę. Nawożenie ASX Complexem warto uzupełnić jeszcze molibdenem. Można tutaj wybrać typowo nawóz molibdenowy, czyli ASX Molibden, dawka 0,2 litry na hektar, bądź można już jednocześnie zastosować molibden z borem. I na przykład posłuży do tego nawóz Bolero Mo, gdzie właśnie mamy oba te składniki. Dawka proponowana to 2 litry na hektar. I tutaj bor wymaga również podkreślenia, ponieważ te 40 gram na tonę plonu to są duże potrzeby względem tego składnika, a bor będzie nam warunkował transport składników odżywczych na drodze roślina - brodawki korzeniowe. Tak że tutaj również nie bagatelizujemy nawożenia borem w uprawie soi. Traktujemy to na poważnie, tak samo jak w rzepaku ozimym czy w buraku cukrowym. Teraz przejdę do miedzi. Bardzo często słyszę od rolników, że z miedzią to trzeba uważać, ponieważ miedź jest biobójcza, ograniczy nam działanie bakterii brodawkowych, a tego byśmy nie chcieli. Takie myślenie również jest błędne, ponieważ miedź warunkuje nam efektywny proces wiązania azotu atmosferycznego. Na czym to polega? Proces wiązania azotu zachodzi w brodawkach korzeniowych w obrębie białka o nazwie nitrogenaza. Żeby ten proces związania azotu był efektywny, to białko nitrogenaza musi być chronione przed destrukcyjnym działaniem tlenu. A za to odpowiada nam leghemoglobina. Ta sama, do której syntezy potrzeba kobaltu, o czym mówiłam przed chwilą. Leghemoglobina właśnie zawiera miedź, więc jeśli roślina nie ma dostępu do miedzi, to nie produkuje leghemoglobiny. W związku z tym brodawki korzeniowe nie mają w środku czerwonego koloru, tak jak tutaj na tym zdjęciu. Jeśli się państwo przyjrzą, tutaj jest taka jedna duża brodawka korzeniowa, specjalnie rozcięta i ona w środku właśnie ma taki czerwony kolor. Tylko czerwone brodawki są aktywne, czyli te brodawki zawierające leghemoglobinę zbudowaną z miedzi. Jeśli brodawka korzeniowa jest sina, zielona, niebieska, to tam nie zachodzi wiązanie azotu atmosferycznego. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Roślina tylko poświęciła energię na to, by związać, zawiązać symbiozę z bakteriami, by wytworzyć te brodawki. Ale mechanizm wiązania azotu już jest nieefektywny. Tak że miedź nam warunkuje cały ten proces. Poza żelazem, poza molibdenem, kobaltem, cynkiem, manganem, borem, ta miedź jest taką kropką nad i. W stanowiskach, gdzie tej miedzi jest niewiele, ponieważ na przykład płodozmian jest mocno zbożowy i wiemy, że tej miedzi brakuje, ponieważ pszenice czy jęczmień ozimy tej miedzi sporo ze stanowiska wyprowadziły. Bądź stanowiska, gdzie mamy wysoką ilość materii organicznej, wysoką ilość próchnicy. Tam ta miedź będzie trudno dostępna dla roślin. To wtedy dołóżmy do nawożenia mikroelementowego 0,3 kilograma chelatu miedzi w postaci nawozu ASX Chelat miedzi. I podkreślam właśnie, róbmy to wcześniej od drugiej pary liści właściwych. Zacznijmy to nawożenie. Zróbmy je najlepiej dwukrotnie w odstępach około 7-, 10-dniowych. Wtedy te procesy zajdą sprawnie. I teraz dobijając do brzegu. Kiedy ostatecznie zweryfikować, czy soja wytworzyła brodawki korzeniowe? Cały proces, tak jak już wspominałam, zachodzi od początku rozwoju roślin. W fazie 2-3 liści właściwych to jest taki przełom, gdzie te brodawki korzeniowe zaczynają się wytwarzać, gdzie bakterie mocno zasiedlają korzenie. Widzimy też wtedy taki moment zahamowania rozwoju części nadziemnych. Wydaje nam się, że soja trochę tak się zatrzymała, zahamowała. Właśnie wtedy roślina musi wydać dużo energii na to, by właśnie ten związek z bakteriami utrzymać. No i jeśli przed kwitnieniem nie zaobserwujemy dużej ilości brodawek korzeniowych, to nie możemy liczyć na to, że ta fabryka azotu w tej uprawie soi działa. Czyli przed kwitnieniem wyrywamy roślinę, weryfikujemy, ile tam jest brodawek korzeniowych na tych roślinach. Jeśli ich nie ma, bądź są pojedyncze, tak jak na zdjęciu wcześniejszym była jedna brodawka, to niestety trzeba tutaj podjąć działanie w kontekście nawożenia azotowego. Również tak się dzieje, jeśli okazuje się, że brodawki nie są po przekrojeniu w środku czerwone. Pamiętajmy, że soja potrzebuje około 70 kilogramów azotu na tonę plonu głównego z ubocznym. Są to bardzo duże ilości, więc jeśli faktycznie się okazuje, że brodawek nie ma, jest ich niewiele, bądź nie są w środku czerwone, to trzeba niezwłocznie zaaplikować azot tak, by uratować plon, a raczej część plonu. Bo fakty są takie, że soja, która wytwarza dużo brodawek, dobrze plonuje, a soja, która tych brodawek nie ma, zazwyczaj plonuje zdecydowanie słabiej. Już abstrahując od kwestii zaopatrzenia roślin w wodę, bo tutaj wiemy, że soja również jest na to bardzo wrażliwa. I jak teraz podejść do tego nawożenia azotem? Ja przedstawię państwu dwie sprawdzone przez nas skuteczne strategie działania i może tak etapami, żeby się w tym nie pogubić. Mamy takie sytuacje, że zakładamy, że naprawdę soja te brodawki wytworzy. Pole jest sprawdzone, wiemy, że stanowisko jest dobre, nie ma tam dużo azotu mineralnego, odczyn gleby jest obojętny. Mamy uregulowane stosunki powietrzno-wodne, soja już rosła na tym polu, wytworzyła brodawki. Jeśli nie zepsujemy etapu zaprawiania nasion, przygotowania nasion do siewu, to zakładamy, że raczej ta symbioza powinna nastąpić. Ale mamy też takie sytuacje, gdzie soję na danym polu siejemy pierwszy raz, nie mamy doświadczenia z tą uprawą i po prostu wątpimy w to, czy to się wydarzy. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z pierwszym czy drugim scenariuszem, przedsiewnie bądź zaraz na początku wegetacji stosujemy Rhizosum N plus w dawce 25 gram na hektar. Dlaczego taki pomysł i jak to się ma do rzeczywistości? Rhizosum N plus to są bakterie o nazwie Azotobacter salinestris, które wiążą azot atmosferyczny do jonów amonowych i udostępniają go w ten sposób roślinom. Są to bakterie, o których już wielokrotnie mówiliśmy i które właśnie żyją bez względu na to, jaki uprawiamy gatunek. One będą działały i w soi, i w rzepaku, i w pszenicy, w ziemniakach, w każdym innym gatunku, ponieważ one nie zawiązują symbiozy z gatunkiem uprawnym, tak jak to robi Bradyrhizobium japonicum z soją. Ale pamiętajmy o tym, że Rhizosum N plus nie będzie zakłócał tej symbiozy bakterii brodawkowych z soją. Tutaj nie ma co do tego wątpliwości. Stosowanie Rhizosumu nie stoi na przeszkodzie efektywnej symbiozie Bradyrhizobium japonicum z soją. Rhizosum N plus stosujemy przedsiewnie lub w początkowej fazie rozwojowej roślin i zweryfikowaliśmy, czy naprawdę ten zabieg przynosi efekty w tej konkretnie uprawie. I już w 2017 roku w IUNG-u, w Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym w Grabowie, zaobserwowaliśmy, że po oprysku soi Rhizosum N plus 25 gram na hektar, czy to oprysk przed siewem, czy w stadium rozety, mieliśmy ponad 400 kilogramów wzrostu plonu soi. Tak że jak najbardziej było to wskazane, ponieważ właśnie soja potrzebuje dużo azotu. Nawet jeśli symbioza zajdzie i soja wyprodukuje około 100 kilogramów azotu, to nadal na wysokie plonowanie potrzebujemy jeszcze zabezpieczyć rośliny w ten składnik odżywczy. A stosując Rhizosum N plus nie spowodujemy takiej sytuacji, że nagle w glebie pojawi nam się wysoka podaż łatwo dostępnego składnika odżywczego, tak jakby to miało miejsce w przypadku nawozów azotowych. Bo jeśli byśmy zastosowali, załóżmy, przedsiewnie, mocznik bądź byśmy zastosowali saletrę, to momentalnie w glebie pojawia nam się dużo azotu i to bardzo mocno ogranicza bądź wyklucza zasiedlanie korzeni soi przez bakterie brodawkowe. Jeśli postawimy na Rhizosum N plus, to tutaj azot będzie nam się stopniowo pokazywał w glebie i w przeciągu pół roku od aplikacji sumarycznie pojawi się 50 kilogramów azotu w danym stanowisku. To się będzie pojawiało systematycznie, dzięki czemu właśnie unikniemy tego efektu, który zblokuje nam symbiozę bakterii z soją, a jednocześnie zaopatrzymy soję w składniki odżywcze i zastymulujemy też rozwój systemu korzeniowego, ponieważ Rhizosum N plus ma tutaj bardzo duży wpływ na rozwój systemu korzeniowego. W Kępie rok później inne stanowiska niż w Grabowie, okazuje się, że również aplikacja Rhizosum N plus i tutaj był oprysk zarówno przed siewem, jak i w stadium rozety, przyniósł nam zwyżki plonu, czyli okazuje się, że ten efekt plonotwórczy był w przypadku oprysku w stadium rozety, to jest 300 kilogramów na hektar. I kolejne doświadczenie, tutaj w zeszłym roku Fertico wykonywało dla nas to doświadczenie i również po aplikacji Rhizosum N plus to była aplikacja doglebowa, zauważyliśmy wzrost plonu soi. Pamiętajmy również o tym, że soja właśnie jest wrażliwa na niedobory wody. Wszystko, co ma na celu stymulowanie rozwoju systemu korzeniowego, będzie tą soję zabezpieczało. Rhizosum N plus bardzo mocno nam stymuluje rozwój systemu korzeniowego, powoduje też, że rośliny pobierają więcej pozostałych składników odżywczych z gleby. Tak że tutaj mamy jeszcze dodatkowe korzyści, nie tylko skupiamy się na tym azocie. Tak jak powiedziałam, Rhizosum N plus systematycznie dostarczy nam do gleby 50 kilogramów azotu w przeciągu pół roku od zastosowania, co nam dobrze uzupełni ten składnik odżywczy dla soi i zabezpieczy nam to plonowanie. Pamiętajmy, że Rhizosum N plus działa zarówno w liściach, w glebie, jak i w strefie korzeniowej roślin. Tak że bez względu na to, czy wykonamy oprysk doglebowy przed siewem, bądź zaraz po siewie, ale przed wschodami rośliny, czy wykonamy oprysk już po wschodach rośliny uprawnej, będzie to efektywne. I teraz co zrobić, gdy tych brodawek nie ma lub jest ich niewiele albo mają nieodpowiedni kolor. Czyli zastosowaliśmy Rhizosum, weryfikujemy przed kwitnieniem brodawki. Okazuje się, że nie ma tych brodawek, bądź są pojedyncze, tak jak tutaj na tym zdjęciu. Wiemy, że nie zabezpieczy nam to azotu pod plon. Musimy ten azot szybko dostarczyć, by w pewnym sensie uratować to plonowanie soi. I tutaj ja wiem, że sprawdza się bardzo dobrze szybka reakcja nalistna i tutaj przed kwitnieniem lub jeśli się nie uda w ostateczności zaraz po kwitnieniu, warto zastosować Azofol, czyli mieszaninę azotu, siarki, magnezu w jednym produkcie. Dawka 5 do 10 litrów na hektar, żeby szybko dać roślinie składnik odżywczy. No i tutaj, jeśli faktycznie weryfikujemy ten stan korzeni jeszcze na chwilę przed kwitnieniem, ostatecznie możemy zastosować w tym momencie Rhizosum N plus, ponieważ gleba będzie nagrzana, w tej glebie będzie dużo wydzielin korzeniowych, Rhizosum N plus będzie działało szybko. Ale jeśli wiemy, że to kwitnienie już się zaraz rozpocznie i ta soja nie zaspokaja sobie potrzeb pokarmowych względem azotu, zastosujemy szybko działający azot mineralny, najlepiej przed deszczem, niech to jest saletra 50 kilogramów czystego azotu na hektar, to powinno nam uratować część plonu soi. Tak że idąc dalej, przedstawiając te strategie, o których wcześniej powiedziałam, po aplikacji Rhizosum N plus, przed kwitnieniem lub po kwitnieniu warto zastosować Azofol, bez względu na to, czy soja wykształca brodawki czy nie, to zawsze poprawi kondycję tej rośliny, zwłaszcza, że wtedy często jest sucho, często rośliny są w stresie i to pobieranie składnika jest ograniczone, transport składników w obrębie rośliny jest ograniczony, tak że dolistnie tutaj jesteśmy w stanie podnieść wigor tych roślin, a tam, gdzie tych brodawek korzeniowych nie ma bądź jest ich niewiele, przed kwitnieniem, i tak naprawdę to tutaj byłoby idealnie przed kwitnieniem, zastosować szybko działający azot mineralny w dawce 50 kilogramów azotu na hektar. Reasumując, dlaczego brodawek nie ma lub są nieaktywne? Jak już pewnie państwo tutaj zauważyliście, bardzo istotny jest ten początek, czyli szczepienie soi odpowiednimi bakteriami, to jest konkretnie Bradyrhizobium japonicum, warto wybierać też nasiona, które już są oryginalnie zaprawione tymi bakteriami, ponieważ bardzo trudno jest to dobrze zrobić w warunkach gospodarstwa bez profesjonalnych zaprawiarek. Często powodem braku symbiozy między soją a bakteriami jest to, że mamy nieuregulowany odczyn gleby, bądź mamy niedostateczne nawożenie makro bądź mikroelementowe. Pamiętajmy o miedzi, pamiętajmy o żelazie, o molibdenie, o borze. To wszystko jest bardzo potrzebne, by sprawnie zachodziła współpraca między soją i bakteriami, i by soja korzystała, a co za tym idzie, byście państwo skorzystali z plonów tej soi, bo one były satysfakcjonujące. Pamiętajmy o tym, że nie siejemy soi na stanowiskach, gdzie mamy wysoki poziom azotu mineralnego w glebie. To jest bardzo istotne. Przechodząc do drugiej części dzisiejszego webinaru, do drugiego pytania, które zadaliśmy sobie na wstępie, a mianowicie, czy słonecznik zaplonuje bez lub prawie bez nawozów. Przede wszystkim chciałabym zacząć od wymienienia kilku zalet, niewątpliwie dzięki którym coraz częściej ten słonecznik gości w naszych płodozmianach, z czego ja osobiście się cieszę. Pamiętajmy o tym, że słonecznik dobrze znosi okresowe niedobory wody. Te wymagania wodne ma trochę mniejsze w stosunku na przykład do również uprawy jarej, jaką jest kukurydza. Mamy ostatnio zimne wiosny, więc roślina, która tak jak właśnie słonecznik oleisty, znosi przymrozki do -4, a nawet według niektórych rolników, z którymi współpracuję, do -8 stopni Celsjusza. To jest bardzo dobra alternatywa, bo z tymi wiosennymi, późnymi przymrozkami mamy długo do czynienia. Roślina też lepiej toleruje stanowiska lekkie w porównaniu do innych gatunków, czyli ten plon na stanowiskach lekkich jest pewniejszy do uzyskania niż w przypadku innych gatunków. Ale pamiętajmy, że słonecznik oleisty, tak jak każda roślina uprawna, preferuje gleby przede wszystkim o uregulowanym odczynie, no i im bardziej zasobne w składniki odżywcze, tym zawsze będziemy mieli większy potencjał plonowania. Ta zasada tutaj się oczywiście nie zmienia. Analizując wiele różnych źródeł naukowych, zarówno polskich, jak i zagranicznych, wyliczyłam moim zdaniem średnie zapotrzebowanie słonecznika oleistego na wyprodukowanie jednego plonu niełupek z plonem ubocznym. I z tych moich wyliczeń wynika, że roślina potrzebuje niecałe 50 kilogramów azotu na tonę plonu, 24 kilogramy fosforu, 70 kilogramów potasu. Do tego oczywiście siarkę, wapń, magnez. Z mikroelementów bardzo ważny jest tutaj bor. Jest to roślina oleista, więc ten bor jest bardzo ważny. I molibden. Myślę, że warto sobie to zestawić z potrzebami pokarmowymi, rzepaku. I zwróćmy tutaj uwagę na NPK, na te najważniejsze makroelementy. Może nie najważniejsze, bo to błąd. Makroelementy pobierane w największych ilościach. Tak powinnam się precyzyjnie wyrazić. Azotu faktycznie słonecznik potrzebuje około 13 kilogramów mniej na wyprodukowanie tony plonu niż rzepak. Z fosforem bardzo podobnie, 24 kilogramy zarówno przy słoneczniku, jak i przy rzepaku. Ale zwróćmy uwagę na potas. Okazuje się, że słonecznik ma wyższe potrzeby względem potasu w stosunku do rzepaku, który uznawany jest za roślinę o wysokich wymaganiach względem składników odżywczych, również potasu. Tak że pamiętajmy o tym. Słonecznik często jest siany na tych najlżejszych w gospodarstwie stanowiskach. Często pod lasem. Dlatego że tam też jest większy problem ze zwierzyną, a słonecznik jest omszony. Ta zwierzyna wyrządza w nim dużo mniejsze szkody niż na przykład w kukurydzy. Na lekkich stanowiskach potas ulega szybkiemu wypłukiwaniu do głębszych warstw gleby, przez co jego podaż jest bardzo ograniczona. I potem się okazuje, że słonecznik nie ma wigoru, wylega, nie jest odporny na suszę, bądź jest porażony przez chorobę. To właśnie jest problem niedostatecznego nawożenia potasem bardzo często. Po rozmowach z rolnikami, którzy już od wielu lat praktykują uprawę słonecznika, widzę, że zazwyczaj stosują oni od 60 do 80 kilogramów azotu na hektar, około 50 kilogramów fosforu na hektar i między 100 a 180 kilogramów potasu na hektar. Pokazuje to dlatego, że nadal często słyszę o tej zasadzie 3 razy 50, jak rozmawiam z państwem czy z innymi osobami z naszej branży. Czyli wystarczy słonecznikowi zaaplikować 3 razy 50, czyli 50 kilogramów azotu, 50 kilogramów fosforu, 50 kilogramów potasu. Rozmawiając z profesjonalistami okazuje się, że co do fosforu, to tutaj się to zgadza, ale w przypadku azotu czy potasu sytuacja jest już inna. Pamiętajmy o fazach krytycznych, czyli tych momentach, gdzie słonecznik bardzo dynamicznie pobiera konkretne składniki odżywcze. Jeśli w tych fazach krytycznych występuje czynnik stresowy, jest bardzo zimno albo jest susza, roślina ma problem z pobieraniem tych składników z gleby, to bezwzględnie ruszajmy z zabiegami nalistnymi, tak by wesprzeć tę roślinę w tym rozwoju, w tym czasie. Pierwsza taka faza krytyczna to jest czwarty do szóstego liścia właściwego. Tutaj roślina zaczyna bardzo dynamicznie pobierać azot, potas, bor i wapń. Z kolei w momencie pojawienia się pąka kwiatowego do fazy dojrzewania niełupek, tutaj już cała paleta makro i mikroelementów jest niezbędna roślinom. Zazwyczaj wjeżdżamy w słonecznik do momentu, w którym jesteśmy w stanie to zrobić, nie uszkadzając roślin. Tak że zwracajmy uwagę właśnie na te zabiegi w początkowych fazach rozwojowych. I jeszcze gdy to jest możliwe, gdy już się pojawia pąk kwiatowy, ale jeszcze nie łamiemy słonecznika w łani opryskiwaczem, zastosujmy mu pełną paletę składników odżywczych z stymulacją kwitnienia, bo to przynosi bardzo duże efekty plonotwórcze w słoneczniku, tak by właśnie cieszyć się stabilnymi plonami. Te problemy można znacznie ograniczyć bądź wyeliminować poprzez efektywne nawożenie, przede wszystkim potasem. Nie chcę, żebyście państwo tutaj odebrali mnie w ten sposób, że ten potas jest najważniejszy, a cała reszta nie, ale na ten potas zwracamy szczególną uwagę, bo jego potrzeba najwięcej. I tutaj warto zastosować, najlepiej przedsiewnie, nawozy typowo potasowe bądź PK, bądź NPK. Proponuję państwu Potash Plus, który zawiera bardzo wysoką koncentrację potasu, bo aż 37%. Do tego mamy sporą dawkę siarki, mamy magnez, mamy wapń. Możemy też wybrać typowe nawozy NPK i tutaj ta dawka tych NPK to jest między 200 a 400 kilogramów. To jest kwestia już stanowiska. NPK można uzupełniać typowo nawozami fosforowymi, czy to Potash Plusem, czy to solą potasową. To już jest kwestia stanowiska, to są indywidualne sprawy, ale w tych nawozach, które ja tutaj państwu proponuję, czyli ASX pK Plus, ASX Crop Max, ASX Crop Plus, mamy 30% łatwo rozpuszczalnego i łatwo przyswajalnego dla roślin potasu. Dodatkowo w n
linkedin Placeholder facebook Placeholder twitter Placeholder